
Od lat obserwujemy w Polsce zjawisko systematycznej migracji młodych ludzi z małych miast i wsi do dużych aglomeracji. Powody są zazwyczaj proste i zrozumiałe. Duże miasta oferują dostęp do renomowanych uczelni, większe możliwości zawodowe i wyższe zarobki. Dla wielu młodych osób to nie tylko szansa na lepsze życie, ale wręcz konieczność.
Fala migracji z Polski powiatowej do dużych ośrodków miejskich ma coraz większy wpływ nie tylko na strukturę społeczną kraju, ale i na rynek nieruchomości. Zarówno w dużych metropoliach, jak i w mniejszych miejscowościach.
Edukacja, później praca
Główne kierunki migracji wewnętrznej w Polsce nie zmieniają się od lat. Najczęściej wybierane są duże miasta: Warszawa, Kraków, Wrocław, Trójmiasto czy Poznań. Przyciągają one młodych ludzi w wieku od 18 do 30 lat przede wszystkim możliwością zdobycia wykształcenia na renomowanych uczelniach.
Po ukończeniu studiów wielu decyduje się zostać na stałe w tych miastach, ponieważ tylko tam znajdują zatrudnienie zgodne z kwalifikacjami, dobrze płatne i oferujące perspektywy rozwoju. Jeśli po studiach zmieniają miasto, to zazwyczaj na inne duże i z szerokimi perspektywami. Rzadko decydują się na powrót w rodzinne strony.
Tym samym małe miasta i wsie tracą najcenniejszy kapitał – młodych, ambitnych ludzi. Lokalny rynek pracy nie jest w stanie im zaoferować ani zadowalających warunków finansowych, ani stabilnego zatrudnienia w wyuczonym zawodzie. Dlatego mimo wysiłków wielu samorządów, by zatrzymać młodzież w regionach, odpływ ten trwa nadal i prawdopodobnie będzie się nasilał.
Presja na rynku nieruchomości
Napływ młodych ludzi do metropolii przekłada się bezpośrednio na wzrost popytu na mieszkania. Wielu studentów zaczyna od wynajmu, jednak po kilku latach, często z pomocą rodziny lub kredytu hipotecznego, decyduje się na zakup własnego mieszkania. Zjawisko to generuje duże zapotrzebowanie na lokale o niewielkim lub średnim metrażu, szczególnie w dzielnicach dobrze skomunikowanych z centrum i uczelniami.
Deweloperzy, reagując na ten trend, koncentrują swoją działalność w dużych miastach i na ich obrzeżach. Tam też ceny mieszkań rosną najszybciej. Wzrosty cen sprawiają, że coraz większą popularnością cieszą się przedmieścia i podmiejskie miejscowości gdzie ceny są zdecydowanie niższe, ale nadal istnieje dogodny dojazd do centrum metropolii.
Mniejsze miasta z niższymi cenami, ale bez popytu
Rząd i niektóre instytucje publiczne od lat próbują promować ideę zrównoważonego rozwoju regionalnego. W praktyce oznacza to zachęcanie do inwestowania i osiedlania się w mniejszych miastach. Dostępne tam są znacznie tańsze mieszkania, często z dużo lepszym standardem w tej samej cenie, co kawalerka w dużym mieście. Jednak brak miejsc pracy i słaba infrastruktura usługowa sprawiają, że potencjalni nabywcy nie są zainteresowani osiedlaniem się tam na stałe.
Deweloperzy, kalkulując ryzyko inwestycyjne, również wybierają duże ośrodki. Budowanie w mniejszych miastach często nie gwarantuje sprzedaży lokali, co wstrzymuje rozwój nowych inwestycji mieszkaniowych. W efekcie koło się zamyka. Brak popytu powoduje brak podaży, a brak podaży nie zachęca do migracji w przeciwną stronę.
Wyzwania i szanse
Migracja młodych do metropolii będzie najprawdopodobniej kontynuowana, o ile nie nastąpi zasadnicza zmiana w polityce regionalnej. By przyciągnąć ludzi do mniejszych miejscowości, konieczne są realne działania: rozwój infrastruktury transportowej, inwestycje w nowe miejsca pracy, wsparcie lokalnego biznesu i poprawa jakości życia.
Z drugiej strony, w dużych miastach konieczne jest dalsze zwiększanie podaży mieszkań, aby zapobiec galopującym cenom i pogłębianiu problemu dostępności lokali dla przeciętnie zarabiających. W tym kontekście rośnie też rola mieszkań na wynajem, jako bufora dla osób, które nie są w stanie kupić własnego lokalu.